Zgadałem się z Hynkiem, że jedzie za most trenować podjazdy (pochyłość 7-8%, długość 1500m) co bardzo mi odpowiadało, bo 30. kwietnia będę na tandemie walczyć 15 razy z 12%, 500m podjazdem.
Najpierw rozgrzewka czyli śmigneliśmy do Wieńca Zdroju, następnie na drugą stronę Wisły - 12km w tempie 28-32km/h z kadencją 90-100.
1500m podjazd zaliczyliśmy 5 razy - każdy w czasie pomiędzy 4"50" do 5"20'. Bikemap pokazuje, że to 60m przewyższenia, oczywiście razy 5 :)
Pierwsze i trzecie 500m pokonałem na siedząco, środkowe, a zarazem najbardziej strome wstając na pedały. Jako, że góral ze mnie żaden to strasznie się umordowałem, ale zjeżdżając mogłem odpocząć :)
Na koniec jeszcze spokojny rozjazd i do domciu.
Bardzo fajny trening, muszę to robić częściej :) W okolicy Zawad koło Baruchowa jest 12% podjazd, już wiem gdzie niedługo się wybieram :)
dystans: 45,85km czas jazdy: 1h54"20'
przewyższenie: 370m (w tym 300m na 7,5km - 5 podjazdów)
Vavg: 24km/h Vmax: 59km/h
cad avg: 73 cad max: 128
i oczywiście nie zapisałem treningu w pulsometrze :/
W niedzielę jak to w niedzielę - spotykają się kolarzyści na Placu Wolności o 10.00 i po zwykle burzliwym ustalaniu trasy jadą na przejażdżkę, bez szaleństw.
Dziś oprócz kolarzystów była również spora grupa "Cyklistów", czyli tych jeżdżących turystycznie, których to z Chmurą serdecznie z tandemu przywitaliśmy :)
Nie dość, że za ciepło nie było to jeszcze wiatr z minuty na minutę się wzmagał, by przycichnąć dopiero wtedy gdy zaczęło się z wiatrem ...
Z tej racji, że wszyscy wychodzą z założenia, iż na tandemie 4 nogi pedałują i takim jest łatwiej znów zrobiono z nas lokomotywę czego skutkiem jest wysmagana wiatrem moja facjata :/
Grupa trochę się porwała, była 1 guma, ale nastrój świetny i widać, że wielu zimy nie przespało i forma dopisuje :)
Po wszystkim dokonałem szybcich pomiarów obwodów nóg i już przestałem się dziwić, że nie mogę spodni na siebie dostać: łydka: 40cm udo: 62cm(!)
Dziś z Chmurą wystartowaliśmy naszym tandemem punktualnie o 17.00. Mieliśmy zatem 15min zapasu w porównaniu do środy co skrzętnie wykorzystaliśmy wydłużając środową trase o 11km.
Ponownie trochę szybkich interwałów i dzięki temu, że wiatr trochę osłabł wykręciliśmy lepszą średnią :)
Mieliśmy niewiele czasu do zachodu słońca, a z racji, że wciąż tandemu w oświetlenie nie uzbroiliśmy i startowaliśmy o 17.13 zdecydowaliśmy się na krótką trasę za to obfitującą w interwały i sprinty. W najszybszym momencie jechaliśmy szybciej niż samochody :)
Oczywiście znów wiało jak jasna cholera i oczywiście prosto w moją twarz! Szczęściarz z Chmury, że się za mną chowa.
Po blisko 2h odpoczynku i lekkim posiłku zaliczyliśmy jeszcze basen - w końcu przygotowuję się do Ironmana :)
Z treningu na trening pływam kraulem co raz lepiej, szybciej i dalej.
W planie była stówka, równa, na dobrym tempie, ale Orzełek z racji wieku (16l.) bardziej niż na objętość zwraca uwagę na intensywność, no i jeszcze wiatr nam pierwsze 30km w twarz mocno dmuchał. Do tego wszystkiego ubraliśmy się za cienko.
Na szczęście w Lubrańcu doączył do nas Chmura, mój tandemowy kompan mieszkający kilka kilometrów dalej, a którego oskubaliśmy z dodatkowych nogawek, rękawków itd :)
Odcinek Redecz Wielki - Osięciny jechaliśmy z bocznym wiatrem, by od Osięcin pocisnąć z wiatrem do samego Włocławka ze średnią 33km/h - dodam, że Chmura jechał na góralu z 2-calowymi oponami, a Orzełek na swoim 29erze z równie grubymi balonami.
Plan był taki by tą traskę swoim tempem trzasnąć na raz i zamknąć się w 2h.
Wystartowałem więc samotnie w stronę Brześcia Kujawskiego i mimo, że pod wiatr to leciałem tak 32-34km/h - bajka.
W Brześciu jeżdżąc od sklepu do sklepu w poszukiwaniu podwójnego marsa lub snickersa (taniej wychodzi i porcje są dla mnie odpowiednie) spotkałem Orzełka z nowym bajkerem Maćkiem - pomyślałem, że w małej grupie będzie spoko i średnią 30 i tak wykręcimy...
Zderzenie z rzeczywistością przyszło szybciej niż przypuszczałem:
Maciek okazł się w ogóle nieprzygotowany, ani psychicznie, ani fizycznie, ani technicznie. Do tego chłopaki jechali na 29erach a ja na szosie.
Tempo sidadało z każdym kilometrem, gdy było pod wiatr tylko Orzełek wiedział jak się schować i na kole utrzymać.
Na nowej drodze od Dębniaków do starego dębu pod Telążną postanowiłem troszkę docisnąć i poczekać później na chłopaków. Następnie tradycyjna sesja zdjęciowa pod dębem i dalej w drogę.
Do Smólnika 3 interwały szybkościowe - bardzo miękkie przełożenie z kadencją 160, w Smólniku napój izotoniczny Żubr :P
Od wyjazdu na drogę 62 nawet 23km/h było za szybko dla świerzaka, zaś od tamy jechaliśmy już tylko 19km/h
czas jazdy: 2h42"11'
dystans: 67,13km
Vmax: 55km/h
Vavg: 24,8 km/h
kadencja max: 169
kadencja avg: 76 (mizernie)
HRmax: 168
HRavg: 132
Kcal: 1453
HR zone 1 (55-70%): 40%
HR zone 2 (70-80%): 32%
HR zone 3 (80 - 100%): 19%
?133199821086241
kto zgadnie, który to świerzak? :)
lans w błękicie 1008 musi być, przejechałem to mogę :)
Teraz już do końca czerwca basenik będzie w każdy ponieniałek i środę.
Ćwiczę technikę w kraulu, zaczynam łapać rytm oddechu. I Wszystko byłoby fajnie gdyby nie kolesie z którymi tor dzielę, a którym pływanie nudzi się po 10 minutach i nie szanują prawostronnego ruchu na torze i przez których właśnie rytm gubię, grrrrrr
czas w wodzie: 44"39' dystans: nieistotny, technika jest priorytetem tętno średnie: 108 tętno najwyższe: 148 spalone kalorie: 237
czas w strefach pulsu strefa 1 (55-70%): 58% strefa 2 (70-80$): 3%
Trochę późno biorę się za trening pływacki, ale trudno.
Wnioski po pierwszym pływaniu: 1. żabą jak zawsze idzie świetnie, ale nie będę żabą ciągnąć na ironmanie gdyż będę potrzebować jeszcze nóg na kolejne 222km 195m 2. nie umiem oddychać w kraulu :/ 3. muszę tego cholernego kraula wytrenować, bo 3,8km w wodzie chcę ukończyć w 1h15"
czas w wodzie: 44"21' przepłynięty dystans: 800m tętno średnie: 117 tętno najwyższe: 147 spalonych kalorii: 374
czas w strefach pulsu: strefa 1 (55-70%): 75% strefa 2 (70-80%): 13%